Byłem wczoraj na seansie Step Up 3D, po bardzo pozytywnie nastrajającej dwójce oraz super trailerze 3D widzianym w kinie, na trójkę byłem nawet trochę „napalony”.
Ten mało efektowny w „zwykłej wersji” trailer w 3D nabiera zupełnie nowej jakości, jednak zanim przejdę do wyrażenia opinii o filmie powiem trochę o tym za co tak lubię i zachwalam całą serię…
Kiedy rozmawiałem ze znajomymi przed wczorajszym seansem, często mówili, że Step Up nie jest warty oglądania, bo to „kolejna masówka” z płytką historią dla dzieci… Z tym zdaniem zgadzam się bez najmniejszych wątpliwości – film jest zdecydowanie nastawiony na zysk u młodszego widza, jednak dla mnie jest to towar pożądany przez pozytywne treści, które ze sobą niesie oraz niesamowitą formę ich przedstawienia.
Jeśli ktoś czytając te słowa wciąż poszukuje „pozytywnych treści” to pozwolę sobie wspomnieć chociażby propagowanie ruchu i tańca jako formy wyrażania swoich emocji. Z tego, co widziałem na obozach z dziećmi z podstawówki, czy młodzieżą gimnazjalną, to naprawdę działa!
Po każdym seansie wychodzę z kina bardzo pozytywnie nastawiony i pełen energii. Możliwość oglądania tak efektownego tańca oraz porcja bardzo dobrej muzyki (szczególnie w drugiej i trzeciej części) są dla mnie warte kilku biletów do kina.
Przechodząc do tematu głównego czyli kilku słów o Step Up 3D, warto wspomnieć o tym, że jest on bardzo wtórny w stosunku do poprzedniej części. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na mój odbiór filmu. Jak wspomniałem, to nie historia jest tu dla mnie ważna.
Cenię sobie za to możliwość obejrzenia w 3D kilku scen łudząco podobnych do przedstawionych w poprzedniej części. Wrażeniu mówiącemu, że gdzieś już to widziałem towarzyszyła również myśl ale to super wygląda. Nie da się w żaden sposób ukryć, że trzecia część jest nastawiona na wykorzystanie całego arsenału technologicznego, na który twórcy mogli trafić. Co wydaje się być bardzo słusznym podejściem, bo podczas seansu otrzymałem taniec znacznie bardziej efektowny i zachwycający niż spodziewałem się tego po trailerze.
Kończąc zachwyty czas zimnym okiem spojrzeć na opowiedzianą tu historię… Ma się ona niestety dosyć słabo, bo dostajemy trzeci raz odgrzewany ten sam pozytywny kotlet.
Często też zdarza się, że aktorzy są zmuszeni wypowiadać kwestie, które po prostu nie przystają do odgrywanej postaci.
Na szczęście to nie historia jest tutaj najważniejsza. Łatwo jest przymknąć oko na słabe momenty i pozachwycać się sprawnością fizyczną młodych aktorów. Wiele bym dał, żeby móc być jednym ze statystów podczas kręcenia któreś bitwy i zobaczyć na żywo przedstawione na ekranie wyczyny.
Dawno już nie pisałem dłuższego tekstu, mam nadzieję, że ten Was nie zanudzi, a dzięki myspace będę mógł pisać kolejne recenzje filmowych nowości.
Zachęcam również do lektury dyskusji pod tym postem w serwisie Filmaster.