Street Dance vs Step Up: taneczne starcie

Myślę, że czas na starcie między twórcami uznanego Step Up i Street Dance, którzy tworząc kolejną część obrazu pokazali swoją, zupełnie inną wizję filmu o tańcu.

<br/>Kadr z filmu Street Dance 2 3D

Dane było nam poznać już trzy filmy z serii Step Up, których podsumowanie napisałem kilka miesięcy temu, recenzując część trzecią. Niedawno swoją premierę miał Street Dance 2, który kontynuuje inne spojrzenie na film o tańcu w wersji street, prezentowane przez Brytyjczyków.

Step Up to przede wszystkim efektowne ruchy świetnych tancerzy, lecz twórcy nie stronią również od moralizatorskich gadek, które niestety wypowiadane nastoletnie postaci wydają się zupełnie nie na miejscu. Ostatnia część była świetnym widowiskiem, trudno było jednak nie zauważyć, że zdarzały się sceny trochę od czapy, prezentujące rozwój związków głównych bohaterów, ale przede wszystkim upakowane efektami.

<br/>Kadr z filmu Step Up 3D

Wydaje się, że właściwie tego typu filmy o tańcu to przede wszystkim taniec, dlatego uparte wpychanie ze średnim skutkiem bardziej rozbudowanej historii, którego dokonują twórcy Step Upa potrafi irytować. W przygotowaniu jest część czwarta i muszę powiedzieć, że mimo wspomnianych mankamentów i tak nie mogę się jej doczekać:

Street dance to zupełnie inne spojrzenie i podejście do tego typu filmu. Wiesz, że idzie o taniec już od pierwszej minuty i do samego końca filmu twórcy nie dają Ci zapomnieć, że właśnie po to powstał ten film. Świetne układy pokazywane są tak by nic Cię nie rozpraszało. Żadne upchnięte dodatkowe efekty czy niesamowicie irytująca praca kamery podczas konkursu, znana z Kochaj i Tańcz polskiej produkcji, nie wejdą między widza i tancerza.

<br/>Kadr z filmu Street Dance 3D

Dwójka to kolejna zaskakująca fuzja smaków. Tym razem zamiast baletu i street, zapoznamy się z tańcem latynoskim, w dość ekstremalnym wydaniu.

Twórcy nie zawiedli, świetnie wplecione elementy humorystyczne, historia, która poza bardzo krótkimi wstawkami nie przeszkadza i nie irytuje, a przede wszystkim taniec, taniec, taniec. Bardzo fajny wybór aktorów, który nawet trochę zaskakuje: wybranie postaci Eddiego do jednej z głównych ról w dwójce było właściwym posunięciem, poza tym spośród dawnej paczki zobaczymy również Steph oraz cały zespół The Surge.

Kolejnym krokiem w przód zwiększającym ilość tańca w filmie było zastąpienie postaci starego mistrza (poprzednio Charlotte Rampling w roli Helen) takim, który rzeczywiście potrafi tańczyć. W tej roli niesamowity Tom Conti jako wujek Manu, który nie tylko tańczy ale również zyskuje sporą sympatię widza swoim poczuciem humoru.

W przeciwieństwie do twórców Step Up, w swojej wersji 3D twórcy Street Dance wykorzystują trzeci wymiar jedynie do podkreślenia dynamiki tańca albo wzmocnienia robiącego wrażenie widoku, których w tym filmie jest nie mało. Poza tym tradycyjnie dla tego typu obrazu mamy do czynienia ze świetną taneczną muzyką i wprawianiem w nastrój, w którym po prostu sam chcesz się ruszać.

Podsumowując, do tej pory mimo zaledwie dwóch filmów, w tym starciu tytanów uważam Street Dance za faworyta. Wybierając się do kina na film o tańcu, idę na film o tańcu i Street Dance zdecydowanie to pragnienie zaspokoi. Myślę, że podobnie do poprzednich, ta część również na stałe zagości w moim repertuarze filmów rozkręcających do bardzo pozytywnej zabawy. Gorąco zapraszam do kina i liczę, że w kolejnej (lub kolejnych częściach) twórcy nie zboczą z tego świetnego szlaku.

Podobne wpisy