Dlaczego kopimizm piractwem nie jest

Ten post dostępny jest także w języku: angielski

Przy okazji newsa o uznaniu Kopimizmu za religię w Szwecji, praktycznie wszędzie odnoszono się do niej w kontekście piractwa. Budzi to we mnie bardzo duży bunt, więc postanowiłem w kilku słowach odnieść się do tego czym jest kopimizm na łamach OSnewsa:

Kopimizm żadną miarą nie polega na piraceniu. Jest dzieleniem się danymi, filozofią, ruchem i obecnie religią, która namawia do dzielenia się, nie piracenia, ale namawiania pozostałych do kopiowania treści którą samemu się produkuje. Bardzo mocno powiązane z kopimizmem jest DataLove, które mówi między innymi o tym, że dane nie są ani dobre ani złe i powinny mieć zapewniony swobodny przepływ.

Warto dać znać pozostałym użytkownikom sieci, że chcemy by nasza treść była kopiowana i rozpowszechniana przez umieszczanie pod stworzoną przez nas treścią symbolu KOPIMI:

KOPIMI

Uznawanie tego typu filozofii za piractwo tylko dlatego, że udało się je przeforsować partii piratów jest niesamowicie krzywdzące i moim zdaniem niestety świadczy od sporej ignorancji autorów. W końcu by dojść do powyższego wniosku wystarczy poświęcić jedynie minutę na przeczytanie artykułu o kopimi na wikipedii, czy strony poświęconej DataLove <3 – dwóch podstawowych haseł związanych z kopimizmem.

Paradoksalnie okazuje się że to właśnie partie piratów, czy środowiska masowo łamiące prawa autorskie są tymi, którzy najlepiej zdają sobie sprawę z potrzeby swobodnego przepływu danych. Osobiście dopiero po zapoznaniu się z ideą datalove <3 trafiłem na Telecomixa (chociaż rysiek kilka razy już mi coś o nich opowiadał) i zacząłem się angażować w to co robią. Ostatnim wynikiem jest akcja dla Białorusi w kontekście prawa, które weszło tam w życie 6 stycznia.

Podobne wpisy