Dzisiejszy grafik był i wciąż jest dość napięty, jednak postanowiłem chwilę się zrelaksować i napisać jakąś notkę… Wczoraj na nowo odkryłem twittera! Pomimo tego, że w zasadzie oferuje to samo, a nawet trochę mniej niż Polski blip i jest dość ubogi w funkcjonalność w porównaniu z flakerem, to ma kilka, IMO niezaprzeczalnych zalet.
Pierwszą z nich jest ilość oraz format użytkowników. Masa muzyków, polityków zarówno polskich jak i zagranicznych upodobała sobie właśnie ten serwis, a sporej części z nich nie znajdziemy na blipie, nie mówiąc już o flakerze. Bardzo podoba mi się obecność w serwisie różnorakich portali informacyjnych. Śledzenie ich pozwala na zgromadzenie w jednym miejscu wielu źródeł informacji. Ktoś może powiedzieć: „owszem, ale są przecież takie portale jak Google news, Yahoo news, Google reader, które również pozwalają łatwy dostęp do informacji z wielu źródeł”. Również jest to prawdą, ale obecność na twitterze ludzi tworzących informację daje mu sporą przewagę. Świetnym przykładem jest choćby wczorajsza odpowiedź Radosława w sprawie zrzeczenia się Brytyjskiego obywatelstwa (sprawa ta wypłynęła w poniedziałkowym programie Tomasza Lisa). I wszyscy, którzy śledzą go na twitterze już wiedzieli! Serwisy informacyjne roztrąbiły to dopiero 15-30 minut później. Niby nic, ale dało mi to jakąś chwilę satysfakcji.
Poniekąd chwalę sobie też tę małą funkcjonalność twittera w porównaniu z flakeram czy blipem. Takie utrzymywanie na przekór nowo powstającym serwisom, formy mikrobloga znacznie ułatwia to czytanie nowych tweetów. Na blipie to aż tak nie drażni – tam długość posta wciąż jest ograniczona, ale flaker przerodził się w zasadzie w agregator postów blogowych (nie neguję tutaj w żaden sposób innych walorów serwisu, które wynikają raczej z bardzo zgranej społeczności). Stawiam to jako zarzut, gdyż brak możliwości formatowania notek znacząco utrudnia niektórym przekazywanie myśli. Powstają w ten sposób wielkie zwarte bloki tekstu pisane w mikroblogowej strukturze. Nie czyta się tego zbyt przyjemnie.
To chyba na razie wszystkie moje wrażenia, z „nowo odkrytego” serwisu. Może z czasem uzbiera się ich na tyle dużo by znów poświęcić twitterowi jakąś notkę.