Czy tylko ja uważam, że to drugie rozwiązanie jest znacznie lepsze niż klikanie w te malutkie „zakładki” zawierające w wielu przypadkach takie same favikonki? Powyżej przedstawiłem sytuację niemal codzienną – wygląd mojej przeglądarki po całym dniu korzystania, ale gdy wciąż chcę jeszcze z nią i z otwartymi zakładkami jakąś pracę wykonać. Jest to również stadium, które momentalnie osiągam, gdy rozpoczynam jakiś intensywny research. Mówimy tu o otwieraniu do 200 i więcej „tabów”.
W takim wypadku filozofia obsługi kolejnych otwieranych zakładek przez Chrome i Operę jest nie do zniesienia. Przeglądarki na siłę wciąż je zmniejszają – powodując, że finalnie nie da się z nich w efektywny sposób korzystać. Firefox obsługuje taką sytuację zupełnie inaczej: zakładki owszem są zmniejszane, ale do racjonalnych rozmiarów. Następnie pojawiają się dwa bardzo przyjemne przyciski przewijania, które można też obsługiwać za pomocą rolki myszy, czy przewijania na touchpadzie. Nie wspominam już o grupowaniu zakładek, które również jest na co dzień wykorzystywanym przeze mnie rozwiązaniem.
Zdaję sobie sprawę, że całość można spokojnie oznaczyć tagiem #firstworldproblems i na tym zakończyć dyskusję. Z drugiej strony nadeszły takie czasy, że to właśnie przeglądarka internetowa staje się głównym narzędziem nie tylko pracy, ale i zwykłego użytkowania komputera. Chciałbym by jako takie narzędzie umożliwiała mi pracę w sposób wygodny, a nie ograniczała ją do otwierania zaledwie kilku zakładek bo robi się niewygodnie.
Ciekaw jestem czy to jest tylko moje odczucie i irytacja, czy może Wy też tak macie? (;