Tytuł dość przewrotny, ale do takiego właśnie doszedłem wniosku podczas wczorajszej dyskusji na kanale #jakilinux, kiedy pojawił się temat wydania Oracle Open Office 3.3 (nie popełniłem tu błędu w pisowni). Przytaczając szybko kontekst… Kiedy Oracle przejęło Suna oraz prawa własności do rozwijanych przezeń projektów WiOO (dla przypomnienia Wolne i Otwarte Oprogramowanie) powstało wiele kontrowersji i pytań związanych z ich dalszym rozwojem. Wielu otwarcie mówiło, że będzie to koniec tych projektów. W czerwcu po sprawie z OpenSSO Express -> OpenAM pokusiłem się o napisanie notki (związanej bardziej z kolejnymi otwartymi projektami Google), w której starałem się wskazać, że duże firmy nawet jeśli zmienią politykę wydawania oprogramowania pozostawiają po sobie otwarty kod, który może być dalej rozwijany przez społeczności.
OpenSolaris
To co zmieniło się od czerwca to seria kolejnych przykładów, które moim zdaniem potwierdzają tę tezę. Drugą sprawą po OpenSSO był OpenSolaris (polecam przeczytanie następujących dwóch newsów jeśli nie kojarzysz o co chodzi: Śmierć OpenSolaris (?) i OpenSolaris przestaje istnieć). Tu znów inicjatywą wykazała się społeczność, powstają projekty Illumos (mający na celu stworzenie całkowicie wolnego jądra Solarisa) oraz OpenIndiana (dystrybucja Solarisa wykorzystująca jądro Illumos). Swoją cegiełkę dołożyła również Nexenta, która w kolejnych wydaniach ma porzucić jądro OpenSolarisa na rzecz Illumos. Tyle o sytuacji, wnioski będą po kolejnym przykładzie…
Co dalej z OO.o?
Trzecią głośną sprawą jest bardzo niejasna przyszłość projektu OpenOffice.org, szczególnie w świetle wydania Oracle Open Office (link powyżej). Zacznijmy jednak od początku… Z projektu wyodrębnił się LibreOffice zarządzany przez nowo powstałą fundację The Document Foundation. Projekt zyskał spore poparcie wśród gigantów informatycznych takich jak Red Hat, Canonical, Google, Novell, Free Software Fundation, czy Open Source Initiative. Wydaje się, że ruszył na dobre, ponieważ deweloperzy przymierzają się już do pierwszego stabilnego wydania (obecnie RC1). Podczas gdy klienci Oracle otrzymują nowe wydanie Open Office 3.3, OpenOffice.org wciąż pozostaje w fazie RC7 (czas na małe WTF?!). Nie jest to dobry znak, ponieważ jednoznacznie wskazuje na lekceważenie (społeczności) dotychczasowej bazy projektu przez nowego właściciela. Jednocześnie umacnia ono społecznościowy projekt LibreOffice. Z trzeciej już strony, gdy deweloperzy kolejnych dystrybucji Linuksa deklarują wprowadzenie w kolejnych wydaniach nowo powstałego forka zamiast OpenOffice.org skupianie się na jego rozwoju rzeczywiście zdaje się tracić sens. IMO Oracle znalazło się w tym miejscu między młotem, a kowadłem ponieważ z jednej strony naraża się społeczności WiOO (przez „porzucanie” projektu), a z drugiej dalszy, intensywny jego rozwój jest dość ryzykowny finansowo, ponieważ LibreOffice rzeczywiście może się udać zastąpienie OO.o, co spowoduje, że pieniądze nań wyłożone zostaną w rzeczywistości wyrzucone w błoto.
Czas na wnioski
Trzy wymienione przykłady dobitnie pokazują, że stopniowe zamykanie przez Oracle otwartych dotychczas projektów Suna bardzo mobilizuje społeczności do stawiania na swoim. Wreszcie, po długim okresie stagnacji spowodowanym słabą sytuacją Suna oraz tym, że programiści społeczności nie mieli tak wielkiego wpływu na rozwój tych projektów jaki zyskali teraz. Ostatnich kilka lat dla projektu OpenOffice.org to głównie łatanie dziur i średnio udana praca nad przyspieszeniem pakietu biurowego. LibreOffice rozpoczyna działalność od implementacji usprawnień wprowadzonych przez forki OO.o takie jak Go-OO. Jest to pierwszy krok do znacznego przyspieszenia rozwoju najpopularniejszej otwartej alternatywy dla MS Office. Podobnie ma się sytuacja z OpenIndianą – społeczność traci ograniczenia rozwoju narzucane dotychczas przez Suna, jestem bardzo ciekaw w jakim kierunku potoczy się rozwój tego projektu. Niewątpliwie powstałą sytuacja jest dla dawnych projektów Suna szansą na drugą młodość.
Tekst opublikowałem pierwotnie na OSblog.pl