Ten post dostępny jest także w języku:
Kilka dni temu miał swoją premierę projekt Google+. Wnosi niezły powiew świeżości, ale prezentuje również kilka elementów, które już znamy. Ważne jest natomiast to, że mamy do czynienia z pierwszą społecznościową usługą Google, która została doskonale przemyślana i ma spore szanse się utrzymać.
Publiczne, wszystkie, rozszerzone
Kręgi – doskonałe rozwiązanie wspomagające dbanie o naszą prywatność, bezdyskusyjnie lepiej zaimplementowane niż grupy znajomych na Facebooku. Wielu widzi w nich innowację, ja jednak od razu spostrzegłem w nich znane z Diaspory aspekty. Różnica jest jednak taka, że G+ przedstawia je w formie, w której powinny być zrobione od samego początku. Po pierwsze zarządzanie – w Diasporze od zawsze jest dla mnie po prostu niewygodne. G+ przedstawiło oba sposoby na zarządzanie kontaktami, które już wcześniej w Diasporze widzieliśmy, widać jednak kto ma speców od usability, a kto powinien się jeszcze sporo nauczyć… Obecny sposób zarządzania z Diaspory znajdziemy w systemie powiadomień, a poprzedni polegający na przesuwaniu kontaktów do i między aspektami widzimy na stronie znajomych.
Google+ zarządzanie kontaktami
Google+ nie tylko wprowadza ideę aspektów, ale również rozwija ją w bardzo przemyślany sposób dzięki karcie Przychodzące. G+ to nie tylko nasi obecni znajomi lub Ci, których obserwujemy, ale także łatwe rozszerzanie naszej sieci znajomych dzięki możliwości obserwowania tego co piszą osoby, które są w jakikolwiek sposób z nami powiązane – co to oznacza w praktyce?
W karcie Przychodzące widzimy wpisy osób, które mają nas w swoich kręgach, jednak my jeszcze ich w swoich nie umieściliśmy oraz posty znajomych tych którzy znajdują się w naszych kręgach. Trochę to zagmatwane… Nasze wpisy wylądują u kogoś w przychodzących w dwóch przypadkach: (1) mamy kogoś w naszych kręgach, ale ten ktoś nas nie; (2) opublikowaliśmy posta dla rozszerzonych kręgów, w ten sposób trafimy do przychodzących osób, których nie znamy, ale z którymi mamy wspólnych znajomych. Mam nadzieję, że udało mi się to dobrze przedstawić.
System wiadomości
Tu zdecydowanie na czoło peletonu wysuwa się Diaspora, zaimplementowany w niej niedawno system wiadomości jest bliski temu z Faceboka i wymaga jeszcze trochę dopracowania (do tej pory jeśli nie wybrało się adresatów wiadomości to wysyłało się wiadomość do wszystkich, co powodowało niesamowicie długi czas wczytywania strony), jednak bije na głowę filozofię prywatnych wiadomości na G+. Jeśli na G+ chcemy się podzielić jakąś wiadomością tylko z wąskim gronem użytkowników to musimy wysłać im wiadomość do streamu, a następnie zablokować w naszej wiadomości możliwość ponownej publikacji przez znajomych. Z drugiej zaś strony przecież każdy z użytkowników G+ posiada konto w usłudze Gmail, czy rzeczywiście system prywatnych wiadomości jest jeszcze potrzebny?
Design …
Szczerze powiem, że nie udało mi się dojść, czy to Diaspora pierwsza wprowadziła swój kolejny odświeżony design czy najpierw wyszło G+. Faktem jest, że serwisy wyglądają identycznie:
Porównanie layoutu Diaspory i Google+
Diaspora już od jakiegoś czasu wyglądała podobnie (aspekty znajdowały się wcześniej w poziomym menu pod awatarem), jednak cały czas jest mniej czytelna niż layout G+ czy Facebooka. Ciężko jest tu kogokolwiek winić za kopiowanie, bo podobnie wygląda niemal każdy serwis społecznościowy. Użytkownicy są już do pewnego układu przyzwyczajeni i mam wrażenie, że o ile ludzie siedzący w IT i śledzący rozwój różnych projektów zarzucają G+ brak innowacji w obszarze interfejsu użytkownika, to często zapominają oni, że większe zmiany mogłyby spowodować odrzucenie serwisu przez ZU (jak to było z Google Wave i Buzzem). Zatem lekcja została odrobiona – nie ma sensu wymyślać koła na nowo.
Spotkania, huddle i sparki
Kończą się podobieństwa do Diaspory, a G+ daje nam znacznie więcej możliwości komunikacji. Po pierwsze spotkania. Wystarczy wcisnąć odpowiedni przycisk, sprawdzić czy mamy dobrze ułożone włosy i wybrać sobie spotkanie, lub czekać na znajomych, którzy zechcą z nami pogadać. Spotkania są świetnie zorganizowane, na główne miejsce wskakuje nam obraz z kamerki osoby, która właśnie mówi; możemy również oglądać wspólnie klipy na YouTube. Liczę, że niedługo będziemy mogli przy użyciu tej usługi współpracować przy dokumentach Google.
Ci, którzy korzystają z aplikacji Google+ na urządzenia mobilne uzyskują dodatkowo dostęp do usługi huddle, która jest w stanie z powodzeniem zastąpić smsy. Dzięki huddle możemy stworzyć czat z dowolnie wybranymi przez nas osobami, z rozmowy możemy w każdej chwili przejść do innej aplikacji. Możemy również w ramach tej usługi prowadzić kilka czatów z różnym gronem rozmówców.
Sparki to jedna z bardziej nierozumianych obecnie możliwości, która póki co działa tak jak Google News. Wpisujemy interesujące nas tagi, a Google podrzuci nam interesujące artykuły na ten temat. Docelowo artykuły mają być podrzucane na podstawie plusjedynek wystawianych przez nas oraz naszych znajomych, na razie jednak przy dość małej społeczności nie sposób dostrzec jakie możliwości za Sparkami stoją.
Dodatkowo w Google+ możemy formatować nasz tekst oraz korzystać z kilku skrótów klawiszowych, które znacząco ułatwią nam poruszanie się po serwisie. Więcej wskazówek ułatwiających szybki start z G+ pokazuje następująca infografika podrzucona przez Grzegorza Marczaka na łamach Antyweba:
Na koniec chciałbym omówić jedną z największych innowacji wprowadzonych przez Google. Zmieniony pasek na samej górze interfejsów usług Google pozwala nam nie tylko szybko podzielić się czymś ze znajomymi w G+, ale również w każdym momencie podejrzeć najnowsze powiadomienia w serwisie, zarządzać nowymi obserwującymi oraz odpowiedzieć na komentarze:
<br/>Powiadomienia G+ w Google Readerze
Z usług Google korzystamy niemal na co dzień w pracy, takie podręczne notyfikacje pozwalają nam na szybą reakcję w serwisie i jednocześnie nie są na tyle uciążliwe czy zajmujące, żeby oderwać nas na dłużej od pracy. Właśnie dzięki takim niuansom G+ ma szansę na stałe wbić się w mentalność ZU tak jak zrobił to Facebook pojawiając się niemal na każdej stronie w sieci.
Konkurencja
Temat który zaczął mnie już po prostu drażnić, bo jego pojawienie się w kontekście Diaspory zostaje z reguły skwitowane stwierdzeniem, że jest to projekt, który przegrał już na starcie. Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że wśród dyskutujących znajdują się ludzie uważający twórców diaspory za szaleńców, którzy myślą że małym otwartym projekcikiem zdetronizują Facebooka. Nic bardziej mylnego!
Powodem powstania Diaspory było niezadowolenie z praktyk obchodzenia się z naszymi prywatnymi danymi prowadzonych np. przez Facebooka (różnice w założeniach oraz to co Diaspora wnosi do koncepcji serwisu społecznościowego wyjaśniałem już w tekście pt. Dlaczego „lepszy Facebook” jako synonim diaspory jest błędem). W całej swojej frustracji Dan, Maxwell, Apahael i Ilya nie postawili sobie za cel zniszczenia fejsa, a zbudowanie serwisu, który pokaże, że można inaczej. Jego rozwój rozumiem raczej jako projekt badawczy, a nie komercyjny (choć Diaspora miewa również takie przebłyski i na pewno gdzieś swoją niszę znajdzie). Pojawienie się komercyjnego projektu jakim jest Google+ w formie propagującej zaproponowane przez Diasporę rozwiązania jest jej wielkim sukcesem.
Jest to jednak opis serwisu Google+ – z kim on konkuruje? Myślę, że tak samo jak w przypadku Diaspory detronizacja Facebooka nie jest osiągalna. Formuła obserwowania użytkowników G+ i brak obowiązku odpowiadania na takie obserwowanie czyni z nowej usługi Google raczej konkurenta Twittera i FriendFeeda, a na pewno dobitniej niż Diaspora pokazuje użytkownikom społecznościówek, że można taki serwis zrobić z większym poszanowaniem ich prywatności.
Z wielu grafik pt. „Google+ vs Facebook” ta wydaje mi się najodpowiedniejsza
Wpis pochodzi z bloga Polskiego Centrum Informacji o Projekcie Diaspora*